niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 8 - Dziwna choroba

Otworzyłam oczy, byłam bardzo słaba. Czułam ciepło ogniska.

- Napij się - czarodziej podał mi naczynie z jakimś płynem. - To ci pomoże.

Napój był gorzki w smaku, ale wypiłam go powoli. Po chwili poczułam się silniejsza i usiadłam bliżej ogniska.

- Dziękuję - powiedziałam do Armasa.

- To nie mi powinnaś dziękować tylko swojej smoczycy. Przekazała ci część swojej energii i teraz sama ledwo żyje. Jak mogłaś być tak nieodpowiedzialna. Mówiłem ci przecież, że nie jesteś jeszcze gotowa. Przez twoje nieposłuszeństwo mogłyście obie zginąć.

Mag miał rację. Chciało mi się płakać, miałam nadzieję, że Kira szybko wyzdrowieje.

- Czy...czy ona przeżyje? - to pytanie ledwo przeszło mi przez usta.

- Tak. Za kilka dni obie będziecie w pełni sił. Ale obiecaj, że na razie nie będziesz próbowała z nikim rozmawiać w myślach bez konsultacji ze mną.

- Obiecuję.- powiedziałam już trochę spokojniejsza, choć miałam ochotę podziękować Kirze za to co dla mnie zrobiła. - Jak długo byłam nieprzytomna?

- Prawie godzinę. Powinnaś się teraz wyspać. To pomoże ci wrócić do sił.

Zrobiłam tak jak mi kazał. Ułożyłam się na ziemi przy ognisku i po kilku minutach już spałam. Śniła mi się Valettria i mój dom kiedy żyła jeszcze Klarisa. Miałam wtedy może pięć lat, bawiłam się z Kehlen przed domem. Była wiosna i mama sadziła kwiaty w ogrodzie. Nie wiem czy to zdarzenie było prawdziwe czy powstało tylko w mojej wyobraźni.

***

Obudził mnie tętent końskich kopyt i krzyki. Wstałam. Było ciemno, więc dopiero po chwili zobaczyłam Seth'a jadącego w stronę naszego obozu. Zdziwiło mnie to, bo przecież mieli przyjechać do Belloxy dopiero jutro, albo za dwa dni. Ale gdzie był tata i moja siostra? Poczułam ukłucie strachu. Coś musiało się stać. Gdy koń był już bliżej zauważyłam, że Kehlen jest przewieszona przez jego grzbiet, a Seth przytrzymuje ją żeby nie spadła. Zawsze miałam jasną karnację, ale w tym momencie zbladłam jeszcze bardziej. Co jej się stało? Gdzie jest Harrow?

Armas też już nie spał. Seth szybko zeskoczył z konia. Czarodziej pomógł mu zdjąć nieprzytomną dziewczynę. Ułożyli ją na ziemi.

- Co się stało? - krzyknęłam. - Dlaczego jest nieprzytomna? I gdzie jest tata?

- Tata nie żyje - powiedział Seth ze łzami w oczach.

To był dla mnie cios. Kolana się pode mną ugięły i upadłam na ziemię. To niemożliwe. Przecież był w niewoli, ale Seth miał go wykupić. Mieliśmy się jutro spotkać. To nie mogła być prawda. Nie wierzyłam w to co się stało.

- Proszę pomóż jej. - Usłyszałam zrozpaczony głos mojego starszego brata. - Nie wiem co się z nią stało. Myślałem, że ma wysoką gorączkę, ale jest cała zimna.

- Spróbuję pomóc, zaraz ją zbadam - powiedział smutno czarodziej.

Słowa brata przypomniały mi o Kehlen. Nie mogłam teraz się załamywać. Moja siostra była chora, ale żyła. Jeszcze żyła. Spojrzałam na nią. Była bardzo blada, jej czarne włosy były zlepione od potu, a oczy drgały pod powiekami. Armas dotknął dłonią jej czoła.

- Przynieś trochę wody - powiedział do mnie.

Szybko poszłam w miejsce gdzie zostawiliśmy juki i wyjęłam bukłak z wodą. Gdy wróciłam zobaczyłam, że Armas jest bardzo zmartwiony.

- Musimy jak najszybciej zawieść ją do jakiejś karczmy w Belloxy. Mam nadzieję, że zdążymy przed świtem.

Do wschodu słońca zostało jeszcze może godzina. Nie wiedziałam jak daleko jest do wsi, ale nie sądziłam, że zdążymy w tak krótkim czasie.

- Wszystko wam później wyjaśnię, ale musimy już jechać.

Posłuchaliśmy go. Seth tak jak wcześniej przerzucił Kehlen przed sobą w siodle. Chciałam żeby brat opowiedział mi co się wydarzyło w Andorze, ale teraz nie było do tego odpowiednich warunków. Jechaliśmy bardzo szybko i nie rozmawialiśmy.

Miałam nadzieję, że szybko znajdziemy jakieś miejsce w którym czarodziej będzie mógł leczyć Kehlen. To musiała być jakaś ciężka choroba, może w stolicy wybuchła epidemia?

Na szczęście rzeka była blisko, a most nie był zniszczony. Po drugiej stronie Merk znajdowała się gospoda "Pod starym dębem". Nazwa ta nie pasowała za bardzo, ponieważ w okolicy nie rosło żadne takie drzewo.

Armas porozmawiał z karczmarzem i zapłacił za pokój. Seth wniósł Kehlen na górę. Pokoik był mały, naprzeciw drzwi było okno. Właśnie wschodziło słońce. Czyli jednak zdążyliśmy - pomyślałam. Czarodziej zasłonił okno i powiedział, że na razie nie może jej pomóc i wszyscy powinniśmy się przespać. Chciałam zaprotestować, ale miałam nadzieję, że Armas wie co robi. Nie rozumiałam tylko jak mógł zaproponować coś takiego. Byłam zmęczona, ale na pewno w takiej sytuacji nie mogłabym zasnąć. Kira też była jeszcze słaba. Zaledwie kilka godzin temu uratowała mi życie, ale mimo wszystko nie zasnęła i dotrzymywała mi towarzystwa. Seth też nie spał. Liczyliśmy na to, że Armas wyjaśni nam na co chora jest nasza siostra. Ale on po prostu usiadł wygodnie w fotelu przy jej łóżku i zamknął oczy. Postanowiłam, że gdy tylko się obudzi zmuszę go do wyjaśnień.

Kehlen wyglądała coraz gorzej.

4 komentarze:

  1. Trochę długi wyszedł ten rozdział, ale następny będzie najwcześniej za 2 tygodnie. Mam nadzieję że wam się spodobał :)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajne :DD
    ale zapomniałam komentarza wpisać ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze, trzyma w napięciu więc, aż tak długi to nie jest. ;) Proszę o więcej...

    OdpowiedzUsuń