czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 3 - Rozterki i kłopoty

Następnego dnia rano, gdy się obudziłam, Armasa nie było w jaskini. Kira już nie spała, piła wodę z glinianego naczynia. Wczoraj po rzuceniu zaklęcia pozwalającego wykluć się smoczycy, czarodziej był bardzo zmęczony. Powiedział mi tylko, że jutro nauczy mnie jak opiekować się smokiem. Ale ja, choć bardzo bym chciała, nie mogłam spędzić w jaskini kolejnego dnia. Cały czas pamiętałam o mojej rodzinie, która była w niewoli. Nie miałam nawet pojęcia czy dobrze ich tam traktują i czy w ogóle jeszcze żyją. Ta ostatnia myśl wywołała u mnie falę strachu i poczucia winy. Muszę ich uratować. Z drugiej strony wiedziałam czego oczekiwał ode mnie Armas. Był przekonany, że uda mi się pokonać Shadera i Maglora, i że zostanę królową Riverfallu. Ale ja miałam dopiero szesnaście lat, nie wiedziałam jak rządzić krajem, chciałam tylko, żeby było tak jak dawniej, żeby mój tata i siostra byli bezpieczni.

Była jeszcze Kira. Nie mogłam jej zabrać ze sobą. Dziewczyna podróżująca ze smokiem, raczej nie znalazłaby pracy, a ja nawet nie wiedziałam czym ją karmić. Dopiero dzisiaj miałam się czegoś dowiedzieć o smokach. Nie mogłam jej też zostawić. W momencie gdy się wykluła, poczułam coś dziwnego, czego nigdy wcześniej nie czułam. trudno mi opisać to uczucie. Była to miłość, szczęście i chęć oddania życia za smoczycę, gdyby zaszła taka potrzeba.

Musiałam zostać jeszcze parę dni. Gdy dowiem się czegoś więcej o smokach, wyruszę żeby zdobyć pieniądze dla króla. Może uda mi się jakoś ukryć Kirę.

Do jaskini wszedł Armas. W tym momencie młoda smoczyca stanęła przede mną i pokazała małe, ostre ząbki. Nie pozwalała czarodziejowi do mnie podejść. Zrozumiałam, że czuje to samo co ja - chciała mnie chronić. Nie znała zbyt dobrze Armasa i wiedziała czy nie chce mnie skrzywdzić.

- Już dobrze, malutka. To przyjaciel - pogłaskałam ją.

Kira niepewnie stanęła z boku i czujnym wzrokiem śledziła każdy ruch czarodzieja. Mag był wyraźnie czymś zmartwiony.

- Coś się stał? - zapytałam.

- Rycerze cienia kręcą się w pobliżu. Będziemy musieli stąd odejść. Lepiej żeby Shador na razie nie wiedział, że Raiva miała córkę.

- Dobrze, uciekniemy stąd, ale najpierw muszę ci coś opowiedzieć. - Uznałam, że to najlepszy moment na to, żeby Armas dowiedział się o moich planach uwolnienia rodziny z niewoli.

Czarodziej spokojnie mnie wysłuchał, po czym powiedział:

- Pomogę ci. Jeszcze dzisiaj napiszę list do mojego przyjaciela który mieszka w stolicy Carestanii - Andorze. Zakładam, że właśnie tam jest więziona twoja rodzina. Mój znajomy przkupi strażników, żeby dobrze traktowali twojego ojca i siostrę. Gdy już przekarzę ci cało wiedzę o smokach i innych sprawach, wtedy wyruszysz żeby ich uwolnić.

Plan wydawał się dobry. Zastanawiało mnie co miał na myśli mówiąc o innych sprawach. Może chodziło o rozmawianie w myślach?

Nie miałam czasu żeby go o to zapytać. Usłyszałam jakieś krzyki i po chwili przed jaskinią stanęło sześciu mężczyzn. Wszyscy byli przystojni, mieli czarne włosy i spiczaste uszy. Mieli na sobie ciemne zbroje.

Armas stanął przede mną, chciał chyba rzucić na nich jakieś zaklęcie. Kira błyskawicznie znalazła się przy moim boku. Wtem serce jednego z rycerzy zostało przebite strzałą. Zanim reszta zorientowała się, co się dzieje, kolejna strzała trafiła w głowę najwyższego z nich.

Jeden z rycerzy, który wygladał na najstarszego, wyciągnął przed siebie ręce i wypowiedział słowa w starym języku. Poczułam uderzenie magii i straciłam przytomność...

2 komentarze:

  1. Dobre, dobre.
    Czekam z niecierpliwością na cd (:
    Skończyłaś w takim momencie, że jestem bardzo ciekawa co się za chwilę wydarzy [=

    OdpowiedzUsuń